niedziela, 29 grudnia 2013

Chapter 2

Obudziłam się w samochodzie, siedząc z przodu na miejscu pasażera z ogromnym bólem głowy. Nie wiedziałam dlaczego się w nim znajduję. Czyżby Jilian postanowiła jednak mnie odwieźć? Potrząsając głową, jakby to w jakiś sposób miało mi pomóc w ogarnięciu rzeczywistości i pozbyciu się cholernego bólu głowy. Zatrzymując spojrzenie na chłopaku z włosami w całkowitym nieładzie i przenikliwych brązowych tęczówkach. Patrzył na mnie,a na jego twarzy gościł uśmieszek. Z jedną chwilą moje serce, przyśpieszyło jak na wyścigu, a w głowie odtworzył się obraz wczorajszego wydarzenia.
- K-kim jesteś? - wyjąkałam, co tylko bardziej go rozbawiło i odpowiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Ja, Shawty? Jestem twoim najgorszym koszmarem.
Przełykając ślinę poczułam jak moje ciało ogarnia strach a umysł zaczyna kojarzyć chłopaka. Wyglądał znajomo choć nie wiedziałam kim jest do czasu aż mnie olśniło. Jason McCann. Chłopak który siedzi obok mnie to Jason McCann. największy kryminalista Ameryki, ja właśnie siedzę z nim w samochodzie, prawdopodobnie porwana.
- Zabijesz mnie? - zapytał drżącym głosem. Nienawidziłam kiedy mój głos zdradzał emocje jakie mną targały, to tylko pokazywało jak bardzo zdenerwowana i przestraszona byłam. Jason zaśmiał się cicho, szukając czegoś w kieszeni, wyjmując upragnioną rzecz spojrzał na mnie z dziwnym błyskiem w oku i powiedział
- Pozwól, że zachowam to dla siebie, ale ty Shwaty oczywiście możesz zgadywać.
Po tych słowach przyłożył do mojej twarzy mały kawałek materiału, zwiększając tym samym dawkę paniki jaka ogarniała moje ciało. Niepewnie wzięłam oddech i ogarnęła mnie ciemność.

Szłam przez ciemny dom wraz z towarzyszącym mi złym przeczuciem. Panowała cisza a podłoga była pokryta czymś mokrym.  Dopiero przechodząc przy oknie przez które wpadło trochę ulicznego światła dostrzegłam czerwoną ciecz. Spanikowałam, co krew robiła w naszym holu? Co tu się stało? Wchodząc do salonu nie dostrzegłam niczego oprócz wielkiej kałuży krwi znajdującej się na samym środku a w niej bladych ciał mojej rodziny, martwej rodziny.
Czułam jak moje ciało zaczęło się trząść a z gardła wydobywa się cichy szloch. Opadając na kolana, przytuliłam do siebie drobne ciało Jadena, po czym niekontrolowanie zaczęłam płakać nad ciałem mojego braciszka.
Słysząc skrzypienie drewnianej podłogi podniosłam wzrok i przed moimi oczami okazała się postać trzymająca w dłoni broń a moje serce zamarło.
- Oh, w końcu się pojawiłaś Shawty - tajemnicza postać powiedziała oschle.
- Przyszedłeś mnie zabić ? - wyszeptałam, nie byłam wstanie wypowiedzieć nic nawet o pół tonu głośniej przez strach jaki mnie ogarniał.
- Nie - wypowiedział przez złowrogi śmiech - przyszedłem po ciebie - widząc, że nie reaguję na te słowa i nie wstaję dodał - o ile pamiętam, to nie była prośba ani nie dawałem ci wyboru - warknął stając na przeciwko mnie i przykładając broń do mojej głowy. Spoglądając w jego oczy dostrzegłam tylko ciemność i po strzale, ogarnęła mnie również ona.
 Obudziłam się, czując jak ktoś mną potrząsa. Widząc rozmazaną postać, zamrugałam kilka razy i ujrzałam zmartwioną twarz Jasona przyglądającą mi się. Zaraz... zmartwioną?
- Co się stało? - zapytał, potrząsnęłam moją głową. Na pewno nie opowiem mu o śnie, nie opowiem mu o niczym, może pomarzyć. Choć moja reakcja spowodowała, że na nowo był zły - Wiesz, próbuję być po prostu miły - sapnął.
Wow, ktoś tu jest bipolarny.
- Więc uważasz, że bycie miłym polega na porywaniu ludzi? - zapytałam ironicznie a jego oczy pociemniały, nagle poczułam ostry ból przeszywający mój policzek i złowrogie spojrzenie Jasona.
- Nie obchodzi mnie, co kurwa myślisz. Mogę robić cokolwiek zechcę, jestem Jason McCann do jasnej cholery!
Skuliłam się bardziej w fotelu co przyciągnęło uwagę Jasona, który nachylił się do mojego ucha
- Teraz słuchaj i lepiej słuchaj uważnie suko. Powiem ci zasady. Pierwsza - pokazał palec wskazujący - nie komentujesz tego co mówię, druga robisz wszystko co mówię no i ostatnia - powiedział entuzjastycznie odginając trzeci palec - żadnych ucieczek. Jeżeli złamiesz którąkolwiek z reguł, zostaniesz ukarana.
Patrzył na mnie swoim lodowatym spojrzeniem. Zrozumiałam, żadnego komentarza do jego wypowiedzi. Jason pokiwał głową, zadowolony iż zrozumiałam i odwrócił się po czym wyszedł z pokoju.

Jason view

Szedłem na dół do swojego biura, gdzie miałem do zrobienie kilka rzeczy tego wieczoru.  Na dodatek musiałem przydzielić komuś opiekę nad Kaylee czy jakkolwiek ma ona na imię. Nie ufam jej i doskonale wiem, że jak tylko opuszczę dom ona spróbuje uciec. A to się nie stanie. Przeczesując w głowie listę swoich ludzi, zatrzymałem się na Ryanie, on jest tym któremu zdecydowanie ufam najbardziej.
- Co jest szefie?- powiedział odbierając telefon.
- Potrzebuję, abyś tu przyjechał i miał na oku ... dziewczynę - powiedziałem wydychając powietrze po wypowiedzeniu słowa dziewczyna.
- Jeszcze jedna? -  zapytał zaskoczony.
- Tak, a teraz skończ zadawać pieprzone pytania i przychodź tu - warknąłem.
- Się rozumie szefie  - powiedział niepewnie ale szybko powrócił do swojego tonu.
Czekając na Ryana, zająłem się załatwianiem spraw związanych z gangiem, które spoczywały na moich barkach.  Widząc w drzwiach chłopaka, kiwnąłem głową aby wszedł do środka.
- Nie pozwól jej uciec Butler. Jeżeli to zrobi, zadzwoń do mnie natychmiast i zawróć ją ale nie zrań jej.
- Jasne szefie - powiedział posłusznie uśmiechając się przyjacielsko.
Odwzajemniając gest wstałem zza biurka i klepiąc blondyna po plecach wyszedłem z gabinetu kierując się do swojego czarnego Range Rovera.

~~***~~
Przepraszam was, że tak długo go nie dodawałam ale dopiero w ten weekend znalazłam wolny czas na dokończenie tłumaczenia. Obiecuję, że rozdział 3 pojawi się szybciej. A teraz chciałabym was zaprosić, jeżeli lubicie kryminalne i tajemnicze historię z Justinem w roli głównej zapraszam was na mojego bloga, którego po długiej przerwie kontynuujemy wraz z Linexe. Zapraszam pojawił się już prolog!
Trust me baby

7 komentarzy:

  1. dzisiejszy rozdział chyba oznacza, że tłumaczysz tyle ile napisała autorka, to chyba dobrze, że podjęłaś taką decyzję :)
    Jason nie powinien się tak szybko denerwować...
    Biedna Kaylee... i jeszcze ten jej sen...

    ~Roza

    OdpowiedzUsuń
  2. No i tak jak myślałam blog zapowiada się coraz ciekawiej kocham tego typu blogi. Jeden minus że są takie krótkie że aż szkoda bo mega wciąga :) Naprawdę przyjemnie się czyta no to do następnego :* @KasiaBeliebers

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetny //@VeronikaMiriam

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział <3

    @rozowaatomowka

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, naprawdę świetne ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodaj następny rozdział.. błagam ciekawość mi nie daje żyć :,< @KasisBeliebers

    OdpowiedzUsuń
  7. Wciągający bardzo, błagam dodaj następny nie każ czekać!!!

    OdpowiedzUsuń