niedziela, 2 lutego 2014

Chapter 3

Usiadłam w rogu pomieszczenia, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Spoglądając w stronę źródła hałasu, ujrzałam chłopaka w niechlujnie ułożonych blond włosach. W mojej głowie zrodziły się od razu pytania, kim był? Co tu robił? No i najważniejsze, gdzie jest Jason? Chłopak patrzył na mnie a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Jesteś głodna? – zapytał chłodno.
Nie wiedząc czy mogę odpowiedzieć, pokiwałam twierdząco głową. Szłam za nim na chwiejących się nogach do póki nie doszliśmy do kuchni, gdzie posadził mnie przy stole. Wyciągając coś z lodówki, włożył do mikrofali i odwrócił się do mnie, świdrując mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Co..- zaczęłam, choć szybko zamilkłam i zmieniłam pytanie -  znaczy się… jak się tutaj znalazłeś? – zapytałam nieśmiało, na co chłopak zaśmiał się nisko i uniósł do góry swoje brwi.
- Co masz na myśli pytając mnie jak się tutaj znalazłem? Pracuję dla Jason’a.
Pokiwałam głową, próbując poskładać wszystko w całość. Więc, jeżeli to co mówi jest prawdą i pracuje dla Jasona, to co u licha robiła z nim Jillian?
- Oh, i ta twoja przyjaciółka? To dzięki niej Jason miał mniej roboty, ułatwiła mu dużą cześć.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę, moja najlepsza przyjaciółka, moja jedyna przyjaciółka, wystawiła mnie i pomogła jakiemuś dupkowi porwać mnie. Jebane życie.
Kiedy mikrofala zasygnalizowała koniec swoje pracy, blondyn wyjął z niej kawałek pizzy i postawił talerz z jedzeniem przede mną, zachęcając mnie do jedzenia. Zaczęłam jeść powoli pomimo, iż byłam głodna. Chłopak przyglądał mi się czujnie, co z czasem zrobiło się irytujące.
- Mógłbyś przestać się tak gapić? – warknęłam, na co zaśmiał się i pokręcił przecząco głową.
- Wybacz, ale rozkaz to rozkaz. Jason kazał nie spuszczać mi z ciebie oczu, co bardzo dokładnie staram się robić – powiedział wciąż uśmiechając się jak idiota. Kim zdecydowanie sprawiał pozory być.
- Tak przy okazji, jestem Ryan – powiedział, zmniejszając tym samym swój idiotyczny uśmiech. Pokiwałam głową i wbiłam wzrok w środek pizzy jakby to była najbardziej interesująca rzecz na świecie.
- Uh.. Kaylee – powiedziałam po chwili, powodując śmiech Ryana, na co spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Wiem kim jesteś, Jillian mi powiedziała – wyjaśnił. Słysząc sposób w jaki wypowiada imię dziewczyny, jakby mówił o miłości swojego życia.
- Oh – tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
Kiedy skończyłam jeść, Ryan zaprowadził mnie pokoju i kazał w nim pozostać, aż do powrotu Jason’a, jakbym miała zamiar gdzieś się wybierać, tak, zdecydowanie jest idiotą. Słysząc zamykające się za nim drzwi, nie usłyszałam przekręcającego się zamka na co klasnęłam cicho w dłonie. Może jednak nie jest takim idiotą, skoro ułatwił mi drogę ucieczki.
Otwierając po cichu drzwi, rozejrzałam się i kiedy nikogo nie zobaczyłam wyszłam. Idąc ostrożnie wzdłuż korytarza, marzyłam aby się stąd wyrwać i wrócić z powrotem do domu. Dochodząc do końca korytarza ujrzałam okno, które było idealnym wyjściem z sytuacji. Podchodząc bliżej dostrzegłam nie małą wysokość, jednak kto nie ryzykuje ten nie zyskuje. Otwierając z trudem okno, poczułam powiem świeżego powietrza i wdrapując się na parapet dostrzegłam zbliżający się samochód Jasona.
- Cholera – mruknęłam, musiałam podjąć szybką decyzję i spoglądając w dół wzięłam głęboki oddech, po czym zrobiłam krok do przodu, pozwalając swojemu ciału spadać w dół. Leżąc obolała na trawie, zobaczyłam mroczki przed oczyma, które po chwili przerodziły się w całkowitą ciemność.

~~*~~
- Jesteś pieprzonym idiotą! Dlaczego nie zamknąłeś drzwi? – krzyknąłem popadając w furię, widząc puste pomieszczenie, w którym powinna znajdować się dziewczyna.
- Przepraszam szefie, jestem pewien, że ją znajdziemy – powiedział przestraszony.
Co za idiota zostawia otwarte drzwi, kiedy w pokoju znajduje się porwana dziewczyna mażąca jedynie o ucieczce? Od użycia mózgu nikt jeszcze nie umarł, a ten idiota, mógłby w końcu zacząć go używać.
~~*~~
Powracając do żywych, rozejrzałam się próbując sobie przypomnieć gdzie jestem i widząc migoczące światła w oddali, wstałam powoli przypominając sobie tym samym o ucieczce.  Słysząc czyjeś kroki przyśpieszyłam i niemal zaczęłam biec, wiedząc do kogo należą te kroki. Dobiegając do gęstych krzaków, po cichu schowałam się w nich a moje serce z każdą sekundą zaczynało bić co raz szybciej.
- Wiem, że tu jesteś – powiedział surowo, jego głos niebezpiecznie się zbliżał. Mogłam powiedzieć, że był co raz bliżej. Biorąc głęboki wdech aby być na tyle cicho, żeby nawet nie oddychać poczułam jak czyjaś ręka owija się wokół mojej kostki i pociąga za nią. Spoglądając w górę dostrzegłam Jasona, i jego czarne oczy, które nie wyrażały złości a furię. Byłam pewna, że zaraz mnie zabije.
- Wstawaj – rozkazał co wykonałam tak szybko jak byłam tylko w stanie, czując jak jego dłoń zaciska się wokół mojego nadgarstka, tak mocno, aż moje palce pobielały.
- Jason, to boli – jęknęłam, na co zacisnął dłoń mocniej i pociągnął mnie w stronę budynku.
- Dokładnie tak jak w moich intencjach – zaśmiał się.
Boże przysięgam, że ten koleś jest stuknięty, już dawno powinien znaleźć się w psychiatryku i to najlepiej w izolatce. Jason, nie przestawał ciągnąć mnie do domu. Kiedy otworzył drzwi wepchnął mnie do środka, przez co straciłam równowagę i runęłam na ziemię, wykrzywiając się z bólu. Zamykając drzwi z hukiem, zakluczył je za nim podszedł do mnie. Nachylając się mogłam dostrzec jego ciemne oczy, który były teraz niemalże całe czarne.
- Awww, boisz się? – Jason zapytał jakby mówił do noworodka. Powodując tym samym, że zadrżałam. – Cóż powinnaś pomyśleć o tym, za nim uciekłaś, huh? – Jason zaśmiał się, przyglądając się mojemu ciału aby po chwili podnieść mnie i postawić na przeciwko siebie. Spojrzałam mu w oczy próbując nie pokazać strachu jaki ogarnął moje ciało, uśmiechając się nachylił się i wyszeptał

- A teraz, przyszedł czas na karę.